wtorek, 22 października 2013

To będzie bardzo długa urodzinowa notka

    Tryb życia nie pozwala mi na systematyczne prowadzenie bloga, lecz wciąż tu mieszkam i obserwuję wszystkie zmiany, które zachodzą wokół mnie, czego wynikiem jest cała poniższa notka. Przeglądam krakowskie fotoblogi i czasem zdarza mi się i tu zajrzeć i przejrzeć kilka zdjęć z danego okresu i wtedy zaczynam żałować zawieszenia bloga, gdyż Kraków tak dynamicznie się zmienia, że trochę brakuje mi archiwum z ostatnich trzech lat. Jestem z tych, którzy uważają, że zmiany zawsze idą na lepsze ale jeśli chodzi o Kraków…, cóż, na Facebooku powstają coraz to nowe grupy krytykujące krakowskie inwestycje czy politykę rozwoju miasta i wiecie co? Mają rację. Nie ze wszystkimi się zgadzam, z wieloma bym polemizował, sporo podanych tam argumentów wydaje mi się wręcz śmiesznych i wymyślonych na siłę, lecz radosna działalność i fantazja ludzi z magistratu i zarządu infrastruktury wydaje się niczym nie ograniczona, a wstyd znają jedynie w kontekście filmu z Fassbenderem i Carey Mulligan (chociaż nie podejrzewałbym ich o wizyty w kinach), także niech te grupy powstają, niech się jednoczą, a ludzie zaczną ze sobą dogadywać i być może wtedy Kraków wróci na prostą.

Każdy z nas już ma dość wydłubywania resztek krakowskiego powietrza z między zębów, ale moim zdaniem na walkę z tym zabrano się od niewłaściwej strony. Paleniska na węgiel czy drewno to tylko jedna z wielu przyczyn stanu powietrza jakim oddychamy. W Krakowie od zawsze paliło się węglem i drewnem (a także butami, workami, oponami, butelkami, kompostem i tym co pod ręką), lecz przy obecnej polityce budowlanej i komunikacyjnej najsurowszy nawet zakaz ogrzewania domów piecami niczego w Krakowie nie zmieni dopóki Magistrat wydaje pozwolenia na budowanie wszystkiego i wszędzie (byle nie za wysoko, bo przysłoni Wawel), a ZiKIT zachęca do poruszania się po mieście samochodem. Co prawda twierdzą, że jest inaczej, ale chyba nikt nie daje się oszukać. Muszę być jednak sprawiedliwy, gdyż pomimo, że komunikacja miejska jest pod butem tej dziwnej organizacji to jakimś cudem działa sprawnie i niewiele można jej zarzucić. Zeszłoroczne cięcia i skrócenie wielu tras są dowodem na to, że pasażer dla ZiKITu jest nikim i liczy się tylko wynik na koniec miesiąca, jednak MPK i Mobilis robią co mogą i chwała im za to.

Aleja Mogilska z początku wydawała mi się wybitnie marnym pomysłem, lecz teraz wyję myśląc o decyzji wyżej tu wspomnianych, gdyż nie wiedzieć czemu ani jedni ani drudzy nie biorą pod uwagę, że po ukończeniu prac skrzyżowanie Meissnera/Al.JPII/Lema będzie już gotowe co rozładuje korki, które obecnie się tam tworzą, a co za tym idzie i przepustowość jednopasmowej Mogilskiej będzie wystarczająca nawet na piątkowe popołudnie. Problemem jest tu też mentalność zarówno urzędników jak i wielu z nas, którzy nie wyobrażają sobie życia bez samochodu, a pojęcie zrównoważonego transportu dla wielu jest niezrozumiałe i wręcz obce. Wciąż traktujemy samochód jako dobro luksusowe, w które tak chętnie inwestujemy gruby procent swoich wypłat. No bo kto bogatemu zabrani. Korki, brak miejsca do parkowania, drogie paliwo - to wszystko nas drażni, denerwuje i doprowadza do prostowania zwojów, robimy się przez to bardziej agresywni i klniemy na wszystko w tym i na innych ludzi i to dzień w dzień, ale nikt nie zamierza z tego zrezygnować. Pisząc to biorę pod uwagę rodziny z małymi dziećmi, osoby starsze, niepełnosprawne, mieszkające poza miastem czy pracujące za kółkiem - to odrębna kategoria gdzie bez samochodu to jak bez ręki, ale czy naprawdę mieszkając w obrębie miasta, w dzielnicy dobrze skomunikowaną z pozostałymi musimy sami za kierownicą pchać się w miasto generując korki, a parkując zastawiając chodniki i ulice? Kiedy w końcu dorośniemy i zrozumiemy, że można inaczej? Tu nie chodzi o zakaz, nakaz czy taki czy inny wymóg, lecz o zwykły zdrowy rozsądek i trochę wyobraźni. W wielu krajach ludzie to zrozumieli, gdyż z góry przyszedł przykład i chęć zmiany, a w Krakowie? No… w tej dekadzie tego nie widzę. Do tego dochodzi uwielbienie miasta i działającej dla niego Straży Miejskiej za zbieranie haraczu za dosłownie wszystko co związane z poruszaniem się po mieście (na dowolnych kółkach). Ja swój samochód sprzedałem dwa lata temu i jego brak jest jedynie brakiem problemów z nim związanych. Muszę się jednak przyznać, że uwielbiam prowadzić. Ale co z tego kiedy w Krakowie to żadna przyjemność?

Samochody zanieczyszczają Kraków i to jest chyba jasne. Miasto twierdzi, że robi wszystko, by ograniczać ruch samochodów i zachęcić kierowców do korzystania z komunikacji miejskiej, ale inwestycje drogowe zdają się mówić co innego. Nie jestem ich przeciwnikiem; jestem przeciwnikiem chaotycznego planowania ‘na odwal się’ i opakowywania potem wszystkiego w ekrany dźwiękochłonne, które tak upiększają to miasto, że aż brak mi słów. Powinniśmy ten sposób odgradzania ludzi od ulic opatentować i sprzedać światu, gdyż może po reakcji ktoś wtedy przejrzałby na oczy i przestał nas na siłę uszczęśliwiać i skazywać na życie za szpetnymi, pięciometrowymi murami. Nieco świata widziałem, w kilku metropoliach byłem, ale nigdzie z takim oszpecaniem przestrzeni się nie spotkałem.

Przede wszystkim jestem zwolennikiem najzwyklejszej przestrzeni publicznej, szerokich chodników i wielu parków, a tego przeciwnikami zdają się być osoby odpowiedzialne za inwestycje w tym mieście. Nie tylko już ci w Magistracie czy ZiKITie, ale także prezesi spółdzielni mieszkaniowych i zarządy firm deweloperskich, które zrobią wszystko, by ich było na wierzchu. Miasto jednak idzie im na rękę i umożliwia zabudowywanie działek, które jak żadne inne nadają się na rekultywacje w park lub inną miejską przestrzeń dla ludzi, bo, co na pewno dla niektórych tam może być nowością, miasto jest przede wszystkim dla nas. Dla ludzi, którzy nie tylko tu pracują, mieszkają czy studiują, ale przede wszystkim żyją i chcą żyć. Od prezydenta słyszymy, że nie ma pieniędzy – no nie ma, bo poszły między innymi na dwa stadiony zbudowane za chore pieniądze. Polska piłka leży najniżej od kiedy żyję, liga to rozpacz, a my nadal uparcie i twardo pakujemy w to miliardy ku uciesze tłuszczy i reklamodawców, kiedy inne dziedziny sportu, gdzie sukcesami możemy się chwalić rok w rok, cierpią na chroniczny brak gotówki od, w zasadzie, zawsze. Inwestycje budowlane to ważna składowa rozwoju miasta. Musimy gdzieś mieszkać, pracować, jakoś przyciągać wielkie firmy do osiedlenia się tutaj, jednak nie można sprzedawać i zabudowywać każdej działki tylko dlatego, że jest wolna i atrakcyjna. Za kilka, kilkanaście lat by poczuć wiatr będziemy jeździć poza miasto, gdyż każdy przewiew zostanie zablokowany przez coraz to nowe inwestycje postawione w złych miejscach, gdyż radni wciąż nie mogą dogadać się do stworzenia planu zagospodarowania miasta. A wszyscy chyba rozumiemy dlaczego im się nie spieszy. Wychowałem się na osiedlu Kolorowym w Nowej Hucie, gdzie ilość przestrzeni i zieleni jaką można się tam cieszyć jest obecnie na nowych osiedlach niespotykana (i jak sądzę w ogóle nawet nie brana pod uwagę przy projektowaniu) i na szczęście żaden prezes tamtejszych spółdzielni tego już nie zmieni.

Piece to jedno, im ich mniej tym lepiej głównie dla ich właścicieli, ale bez ograniczenia ruchu samochodowego w mieście oraz zaprzestania blokowania przepływu powietrza ich likwidacja na niewiele się zda. Niestety.

  Miasto mamy słabe, gdyż nie potrafi radzić sobie z podstawowymi problemami. Ilość poważnych przestępstw wzrasta i prawdę mówiąc w nocy nie czuję się już tak bezpiecznie jak jeszcze kilka lat temu. W ten weekend znowu ktoś kogoś potraktował nożem, tym razem na Lea, w której pobliżu mieszkałem chwilę w zeszłym roku. I to jest jedno. Drugą rzeczą jest przyzwolenie na dewastowanie krakowskich murów przez nastolatki (czy wiekowo nie wiem, mentalnie na pewno) ze sprayami i gruzem w głowach. CNB’S, Track i Cukse chyba każdy z nas widział i może nawet widzi codziennie z okna, gdyż ani Straż Miejska ani Policja nie wydaje się być zainteresowana złapaniem tych ludzi. Ci pierwsi wręcz rozbrajająco oznajmiają, że tamci działają w nocy, a oni w głównej mierze pracują w dzień i trudno to pogodzić, także będzie trzeba to przeczekać. Dobre. Jednak jak popisano i zniszczono wizerunek papieża na Nawojki to nie dość, że chyba wszyscy bardzo chętnie się wypowiadali to dzień później ściana była zasłonięta czarną folią na zwłoki, zaraz potem ją zamalowano, a teraz wisi tam fototapeta z tym co zniszczono. Ona i tablica pamiątkowa obok (tak, tam jest tablica pamiątkowa do obrazu z papieżem) są oznaką lekkiej paranoi dyrekcji szkoły, do której mury należą, ale i dowodem na to, że jak się chce to można to zjawisko nieco zniwelować. 90% pracy Policji to obserwacja, a pozostałe 10% to działanie, dlaczego więc nie można wziąć pod obserwację Alei Trzech Wieszczów i okolic Dietla gdzie tych napisów jest najwięcej i gdzie niemal codziennie pojawiają się nowe? Dużo dał zakaz parkowania po jednej ze stron Alei (swoją drogą zasługa dobrego znajomego) i tam nowych napisów prawie nie ma, ale druga pierzeja? Przejeżdżam tamtędy każdego dnia i każdego dnia jest mi za to miasto wstyd. Sam nie wiem czy bardziej za to jak to wygląda czy dlatego, że służby mundurowe nie potrafią złapać kilku małolatów, którzy dewastują co drugą kamienicę nie wyłączając tych z samego centrum. Też miałem kilkanaście lat czy tam zaraz po dwudziestce, tak jak i moi znajomi rówieśnicy, ale też ci młodsi i ci starsi, i choć zdarzało się niektórym coś zdewastować czy gdzieś się podpisać to nigdy na taką skalę, przez tak długi czas i z takim brakiem poszanowania dla wszystkiego i wszystkich. Nie pojmuję. Czy naprawdę można mieć aż tak małego, by czymś takim budować sobie ego? Bo tym to właśnie jest. Inna sprawa, że nawet po złapaniu typa na gorącym uczynku odpowie on tylko za to co właśnie zrobił, a za całą resztę już nie, choć nawet dziesięcioletnie dziecko znalazłoby dziesiątki takich samych napisów w kilku miejscach w całym mieście, za które można by go posadzić i znaleźć fajnego narzeczonego na Montelupich. Do napisów kibolskich, Cracovia to, Wisła tamto, Hutnik… nie będę się ustosunkowywał, gdyż ich autorzy nie zasługują tu nawet na wzmiankę. To chyba jasne.

Słabość miasta w temacie dewastacji to jedno, ale jest jeszcze coś znacznie gorszego niż indolencja władz; społeczne przyzwolenie. Wulgarne napisy rażą chyba wszystkich, ale mogę domniemywać, że pozostałe przeciętnemu Krakusowi nie przeszkadzają. Tak samo jest z reklamami, które zasypują nasze miasto gęściej niż kiedykolwiek. Sami je wieszamy i nikomu to nie przeszkadza. Mały procent z nas uważa taki bałagan za coś szpetnego z czym należy walczyć. Teoretycznie powinna robić to Straż Miejska i Policja, ale oni nie mają prawa takich rzeczy niszczyć, więc wrzucają je do magazynów, jednak szybko pojawiają się nowe bannery, nowe szyldy, nowe billboardy, a składowanie kosztuje, więc jak to zwykle w Krakowie – nic się zrobić nie da. Tutaj to już nie samo miasto jest winne, co więcej w ich pracy jest jakaś nadzieja na zmianę, gdyż utworzenie Parku Kulturowego w obrębie Plant uważam za przebłysk geniuszu w studni ignorancji i zacofania. Mniejsza tu o szczegóły, liczy się efekt, a ja liczę po cichu, że rozprzestrzeni się to na i za II obwodnicę, Kazimierz i cały Kraków. Póki co nawet gdyby magistrat chciał zakazać wywieszania szmat i bannerów na parkanach i ogrodzeniach to ma związane ręce. Przynajmniej w tym kontekście, sami aż tak bez winy nie są wydając coraz to nowe pozwolenia na montowanie billboardów przy ulicach. Najlepszym przykładem są te przy Rondzie Mogilskim.

Nawiąże tu znów do naszej zaściankowej mentalności, bo to jej wina. Uważamy, że taki syf, gnój i chaos nikogo nie razi i wliczamy to w koszta, a klient to pieniądz i trzeba go jakoś zwabić, a im bardziej reklama widoczna, błyszcząca i nachalna tym lepsza. A to już na początku lat 90’ Mann i Materna wyśmiali to w swoim skeczu. Co prawda chodziło tam o reklamę TV, ale w tym temacie także wiele się nie zmieniło. Pracuję po części w reklamie i widzę jakie pomysły ludziom do głowy przychodzą. Czasem żałuje, że nie jestem grafikiem, bo mógłbym książki pisać, gdyż ogrom drobnych, ale niestety i nie tylko drobnych, przedsiębiorców zatrzymało się na haśle ‘reklama dźwignią handlu’, a dalszą edukację marketingu zostawili na potem, stąd takie pojęcia jak wizerunek czy estetyka są im obce. Nie mówiąc już o zastosowaniu. I nie tylko im. Nam wszystkim.

Nie jestem tu ekspertem, nie jestem urbanistą, architektem czy prawnikiem i też nie zawsze mam rację, jestem tylko mieszkańcem Krakowa, który ma już dość tej ignorancji władz miasta, dla których Kraków kończy się na Plantach, a jako całość traktowany jest jak państwowe przedsiębiorstwo, z którym można robić co się chce.

To jest jednak fotoblog, i jak napisałem powyżej, rok temu zresztą też, Kraków się zmienia, więc poniżej wrzucam kilka zdjęć pobranych stąd i zrobionych raz jeszcze w ostatnich kilku tygodniach w tych samych miejscach. Tak dla porównania. Nie mam tak świetnego oka, wiedzy, sprzętu i doświadczenia w fotografii jak autor http://www.dawnotemuwkrakowie.pl, któremu chętnie się ukłonie jak go spotkam, więc kadry są tak ‘na oko’ właśnie.

Rondo Polsadu

Plac Na Groblach

Rondo Mogilskie

Dominikańska

Róg Brackiej i Gołębiej

Mostowa

Róg Radziwiłłowskiej i Lubicz

Co przyjdzie mi dodać za rok? Zobaczymy. Teraz na chwilę uciekam odetchnąć innym powietrzem i może nabrać nieco dystansu.