niedziela, 18 lipca 2021

[1276]

 

Kamienica czynszowa przy ulicy Pawlikowskiego 16

Ulica Tadeusza Pawlikowskiego jest krótka i wąska i biegnie równolegle do Karmelickiej. Zaczyna się na skrzyżowaniu z ulicą Ambrożego Grabowskiego i kończy na tej właśnie kamienicy postawionej tu w roku 1939.

I można by rzec, że to kolejna modernistyczna kamienica jakich w Krakowie wiele. Zresztą tylko wokół tej stoi mnóstwo jej podobnych, które naturalnie różnią się od siebie detalami i godłami, niektóre są bardziej ozdobne, inne mniej, a jeszcze inne zupełnie proste i absolutnie niczym się niewyróżniające, lecz to wciąż ta sama modernistyczna architektura lat '20 i '30 XX wieku. Okolice Alei Trzech Wieszczów już takie są i tam modernizm goni modernizm, jednakże ten dom wyróżnia coś więcej niż tylko detale. Zatem tym czymś nie będzie to dziwne coś po prawej u góry. I nadbudowa też nie. 

Tym, co odróżnia tę konkretną kamienicę od innych jest fakt, iż zaprojektowała ją kobieta.

A historia nie zna zbyt wielu kobiet-architektek, zwłaszcza takich projektujących przed drugą wojną światową. Ktoś jednak musiał przecierać szlaki i jedną z pionierek w tej dziedzinie była Diana Reiter.
Urodziła się w roku 1902 w Drohobyczu w ówczesnych Austro-Węgrzech, lecz studia architektoniczne skończyła już we Lwowie na tamtejszej politechnice, by zaraz potem przeprowadzić się do Krakowa i tutaj zacząć pracę.
Można podejrzewać, że w tym jednak prestiżowym i z reguły męskim zawodzie nie miała lekko, lecz mimo wszystko udało jej się pozostawić coś po sobie, choć to tylko dwa domy. Jeden to ten właśnie przy Pawlikowskiego 16, a drugi to willa przy ulicy Beliny-Prażmowskiego 28. Oba mają się dobrze.
Dianie Reiter niestety nie było dane rozwinąć skrzydeł, gdyż zmarła w roku 1941 w obozie pracy przymusowej KL Płaszów.

Jest jeszcze creme de la creme, a nawet creme brulée do tego dzisiejszego zdjęcia. Bo otóż te dwa domy po latach połączyło coś jeszcze i są tym... kulinaria. 

W jednym domu mieszka, bądź tylko swoje oficjalne biuro ma, lubiany i bardzo popularny historyk, publicysta, krytyk kulinarny i dziennikarz, znany nam przede wszystkim poprzez swoje programy kulinarno-podróżnicze i zamiłowanie do monarchii austro-węgierskiej, natomiast w drugim z domów mieszka i tworzy moja koleżanka, która znowuż kulinaria profesjonalnie fotografuje, a robi to dla m.in. Ani Starmach i Ewy Chodakowskiej.

A teraz... urlop. Wrócę z pocztówkami.

sobota, 17 lipca 2021

[1275]

 

Fiat Multipla na ulicy Laskowej

Lubię odkrywać w Krakowie miejsca, które wręcz powalają zwykłością. I taka jest właśnie ulica Laskowa na Bieżanowie. Ślepa, kilka domów jednorodzinnych, ogródki działkowe 'Telpodu' i tereny kolejowe na końcu. No i ta zdezelowana Multipla plus jeszcze kilka wraków nieco dalej. Natomiast nieco wcześniej, na rogu z ulicą Bieżanowską, znajdziemy starą, drewnianą chałupę, którą chyba niedawno odkrzaczono, więc albo wkrótce zniknie na zawsze, albo przechodzi weryfikację czy nadaje się do skansenu.

W tle natomiast widać tzw. 'bunkier amerykański', czyli jedną z czterech wież do nawęglania, nawadniania i odpopielania parowozów, które dostaliśmy w częściach od USA w ramach powojennej pomocy organizowanej przez ONZ. PKP miało ją burzyć, lecz jak widać stoi, chociaż jej obecne przeznaczenie i funkcja są żadne. Ale do tego może jeszcze uda mi się wrócić.

wtorek, 13 lipca 2021

[1274]

 

3x105Na

Takie składy odeszły wraz z pojawieniem się 'Krakowiaków' w latach 2014 i 2015, lecz jak widać wróciły. Do spotkania na linii 52 i chyba jeszcze na jednej.

piątek, 9 lipca 2021

[1273]

 

Fontanna prof. Zina

Temat myślę każdy zna, więc tak krótko i po kolei.
Przez około czterdzieści lat stała sobie na Rynku Głównym będąc jednocześnie jego ozdobą, ławką dla zmęczonych i poidełkiem dla gołębi. Swoją drogą pamiętam ją jako permamentnie osraną przez te ptaki właśnie.

Podczas planowanego remontu placu Rynku Głównego wraz z adaptacją jego podziemi na muzeum uznano, że taka skromna fontanna nie jest już ani potrzebna ani godna i ładniejsza będzie podświetlana ledami piramida z pleksiglassu. Dość szybko okazało się, że no jednak nie bardzo i krakowianie woleliby jednak starą fontannę, bo ta nowa to jakiś koszmar. Ale kto by tam mieszkańców słuchał.

Prostą fontannę profesora Zina schowano więc na lata do magazynu, lecz temat wciąż wracał, więc Zarząd Zieleni Miejskiej poprosił mieszkańców o wszystkie dostępne materiały pozwalające odtworzyć misy fontanny, bo cała dokumentacja zaginęła. I udało się. Po latach remontu, późnym latem 2020, fontanna stanęła w wyremontowanym Parku im. Anny i Erazma Jerzmanowskich w Prokocimiu.

Byłem tam krótko po otwarciu i trochę się jej naszukałem i nie dziwne, bo ZZM postanowił ją przed nami schować w takim właśnie zagłębieniu. Do tego zrobiono także barierę architektoniczną w postaci schodków, chyba po to, by za wiele osób do niej nie podchodziło. Ponadto widoczne na pierwszym planie krzaczki wkrótce skutecznie ją przesłonią. I ok, powoli, bo być może taka właśnie idea przyświecała projektantom - by stworzyć zaciszny i otoczony zielenią zakątek przy starej i lubianej fontannie. I miałoby to nawet sens, gdyby nie wielki plac zabaw tuż obok.

Pomijam już fakt, że misy fontanny są w kolorze błękitnoniebieskim, który jednak zginął pod glonami.

Może się czepiam, w sumie często się czepiam, ale myślę, że ta lubiana fontanna zasługuje na coś więcej i można to było zrobić lepiej, bardziej dla ludzi, niż folderów reklamowych.

czwartek, 8 lipca 2021

[1272]

 

Krakowska Fabryka Drożdży

Była już oczywiście. Powstała z końcem XIX jako gorzelnia, bo wtedy Bieżanów był daleko poza Krakowem i własną gorzelnie mieć musiał. Następnie przebranżowiono się na drożdżownie, który to biznes jednak upadł na początku lat '20 XX wieku. To co zostało kupił Jan Goetz, ale głównie po to, by rozmontować i zlikwidować konkurencję dla swoich zakładów w Okocimiu pod Brzeskiem.

Po wojnie zakład działał, lecz dziś jest już tylko siedzibą dla wielu pomniejszych firm oraz służy kilku krakowskim artystom.

poniedziałek, 5 lipca 2021

[1271]

 

Plac Szczepański 7

Wciąż prosta, z ładnym piano nobile, nienadbudowana, niewypudrowana, ale jednak zadbana. Taka zwykła, dzięki czemu tak dobrze prezentuje się w tym miejscu, już na Placu Szczepańskim, ale tak jakby jeszcze trochę na Św. Tomasza. Rzecz jasna zabytek.

Lodziarnia na parterze oferująca orientalne smaki pojawiła się tu nim jeszcze znana i różowa sieciówka opanowała cały Kraków. Polecam bardzo.

niedziela, 4 lipca 2021

[1270]

 

Dwór obronny w Jeżowie

Pocztówka z Jeżowa. Dokładnie z wsi Wilczyska, której Jeżów jest dziś częścią. Natomiast na zdjęciu znajduje się gotycko-renesansowy dwór obronny z połowy XVI wieku. Zajmuje się nim tarnowskie Liceum Plastyczne i dziś jest plenerową jego częścią, więc uczniowie przyjeżdżając tu malują, rzeźbią i szukają natchnienia. Część z ich dzieł można zresztą oglądać w otaczającym kasztel parku.
Wikipedia mówi, że swego czasu bywali tu Artur Grottger, Stanisław Wyspiański i Józef Mehoffer. Ot, artystyczne miejsce.

Gospodarz mieszka na miejscu i jego Toyota jest widoczna na każdym zdjęciu jakie znalazłem, więc jest i na moim. Niestety obiekt nie jest udostępniany dla szerszej publiczności. Szkoda, bo w środku zachowało się sporo renesansowych fresków czy zdobień, które zachwyciłyby niejednego. Może kiedyś.

piątek, 2 lipca 2021

[1269]

 

Ptaki Na Kozłówce

Wszechwiedząca Wikipedia podaje, iż osiedle Na Kozłówce powstawało w latach 1966-1977, czyli w tym samym czasie co wielkie osiedla dzisiejszych Mistrzejowic czy Bieńczyc i kiedy je porównać, to na pierwszy rzut oka niczym się od nich nie różni. Na drugi zresztą też. I podobnie jak tamte i to powstało wśród pól i niczego wokół, a wręcz nawet bardziej. Podejrzewam, że dla istniejącej tuż obok Krakowskiej Fabryki Kabli przy Wielickiej, bo natenczas wokół nie było niczego innego, by móc doń dokleić blokowisko dla tylu rodzin.
Gdy rozpoczynano budowę na wzgórzu Kozłówek tereny osiedli na Prokocimiu czy Bieżanowie wciąż były polami uprawnymi, a o Kurdwanowie nikt nawet jeszcze nie myślał.

Ale dobra, bo to nie takie istotne. Istotne jest to co na zdjęciu. W ostatnich latach bowiem, decyzją miejscowej spółdzielni mieszkaniowej, osiedle Na Kozłówce dostało coś, co je wyróżnia od innych - murale z ptakami. Ładne, estetyczne, oryginalne i pasujące do ginącego w zieleni osiedla. Autorem kilkunastu już malowideł jest Wojciech Rokosz. Brawa dla wszystkich, bo to pomysł idący na przekór wszystkim innym wychodzącym z sekretariatów spółdzielni, gdzie wciąż wybiera się pastele i krzykliwe szlaczki i wmawia ludziom, że to ładne.