wtorek, 13 listopada 2018

[1106]

Wiedeńczyk na pętli Walcownia

Dzikie miejsce. Naprawdę dzikie, a kto nie musi to tam nie bywa. Po jednej stronie kombinat metalurgiczny, po drugiej ogrom przedsiębiorstw zajmujących się tym, co huta wyprodukuje, lub kiedyś wyprodukowała. To tam najczęściej kończą krakowskie tramwaje -> [1011].

Walcownia, podobnie jak wspomniana niedawno pętla Kopiec Wandy -> [0402bis] to zapomniana, dzika i nieruszona od dekad pętla tramwajowa w Krakowie. Kiedy jednak huta działała pełną parą tramwaje miały tu po kogo jeździć. Dziś na odcinku między pętlą, a ulicą Ujastek prawie nikt nie jeździ, po drodze nikt się nie dosiada, natomiast torowisko jest w stanie krytycznym i tym samym motorniczowie nie lubią brać tej trasy. Pamiętam nawet, że będąc jeszcze naprawdę małym dzieckiem podróżowałem na Walcownię 'dziewiątką' i tak tam bardzo bujało, że do dziś czuję się nieswojo na karuzelach. Teraz pojawia się tu tylko jedna linia, widoczna na zdjęciu 22, lecz wkrótce, dosłownie za dwa-trzy dni, pętla zostanie zamknięta, być może i na zawsze, a linia 22 będzie kończyć trasę gdzie indziej - prawdopodobnie, po dwudziestu prawie latach, wróci na Wzgórza Krzesławickie.

Pomimo okolicy, huty i tych wszystkich złomowisk wokół nie jest to miejsce tak zupełnie bez potencjału. Tuż za pętlą znajduje się dawna podkrakowska wieś Lubocza, dalej Wadów i Łuczanowice, do których nie ma dobrego dojazdu od tej strony Nowej Huty i Krakowa. A to tam są dworki, o których tu kiedyś pisałem -> [0847&0848]. Być może warto by połączyć ulicę Mrozową z Lubocką, wskrzesić stację kolejową Lubocza i może wtedy tramwaj do Walcowni miałby większy sens. Może. Może kiedyś.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz