poniedziałek, 13 kwietnia 2020

[1149]

Raciborska, Ruczaj

To fragment ulicy Raciborskiej na Ruczaju w dzielnicy Dębniki. Ostatnio pytałem - również samego siebie - kto ma jeszcze odwagę projektować i budować bloki otoczone przestrzenią i zielenią. To zdaje się nie być jednak istotne, bo naprawdę interesuję mnie kto ma odwagę projektować miasto tak, jak powyżej. 
Za przedstawienie powyższego projektu komukolwiek decyzyjnemu powinno grozić automatyczne usunięcie ze związku, zrzeszenia czy co tam architekci mają, natomiast za wydanie na to zgody powinno skończyć się natychmiastowym zwolnieniem i zakazem pełnienia jakichkolwiek funkcji wiążących się z wydawaniem zgody na cokolwiek. Można zrobić test, coś jak tajemniczy klient w hipermarketach - w wózku umieszcza się przeróżne produkty, niektóre kosmetyki pakuje w nie swoje pudełka, do kieszeni odzieży wsadza się inną i tak dalej. Jak kasjer nie sprawdzi to ma kłopot. Tu powinno być tak samo - podsuwa się jakiś trefny projekt, np. nowej ulicy i zabudowy, która nijak nie współgra z już istniejącą i sprawdza, czy urzędnik to klepnie.
Wiem, że przesadzam. Wiem, że nie tak to wygląda i proces decyzyjny jest bardziej skomplikowany, a każdy metr kwadratowy to góra wydanych monet, która ma się zwrócić, a miasto w to nie mieszać. Wiem też, że bloki z prawej są sporo starsze od tych z lewej, które wraz z tą uliczką, zostały doklejone do tej już istniejącej, ale na bogów czy ktoś tu miał oczy i chociaż próbował sobie wyobrazić jak to będzie wyglądało po oddaniu? Spełnia to chociaż jakiekolwiek wymogi bezpieczeństwa? Z tej odnogi Raciborskiej nie ma nawet sensownego wyjazdu, a z drugiej strony mamy za to labirynt. Do tego ta siatka po prawej... potrzebna tu jak, nie wiem, właśnie taka siatka. Nic głupszego do głowy bowiem mi nie przychodzi.

Niestety wiem też to, że masa ludzi nie widzi w tym problemu, a nawet im to pasuje. Ot fajna inwestycja, bloczki za ekranami, spoko dojazd, bieda-autostrada jest, tramwaj jest, co prawda po drugiej stronie, ale luzik, bo jak ktoś szybko chodzi to na światłach zdąży. Nie mnie to jednak oceniać - jedni lubią Mozarta, inni, jak im nogi śmierdzą.
Natomiast wśród krakowskich urbanistów i planistów, w których istnienie wierzę już trochę jak w Mikołaja, przez ostatnie dwie dekady nie pojawił się nawet cień myśli, że warto stąd wyciągnąć wnioski i przy kolejnych takich inwestycjach można to zrobić lepiej, przystępniej i bezpieczniej. Z logicznie rozplanowanymi wjazdami i wyjazdami, być może - uwaga, trudne słowo - jednokierunkowymi. Do tego z łatwo dostępnym i naprawdę bliskim transportem publicznym, do którego nie idzie się tyle, ile jedzie do pracy samochodem. Już sam ten cień byłby jakąś nadzieją dla tego miasta.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz